Słucham rapu od czasów, gdy bliżej niż do Boga było mi do skręta z „włoszczyzny Holandii” i oparów haszyszu aż po dzień dzisiejszy gdy nazywają mnie klerykalno-faszystowskim oszołomem ze świętoszkowatej Frondy. Dziś znajduję w tekstach polskich raperów, reprezentujących ten „niegrzeczny” i „uliczny” odłam rapu zupełnie, jak powiedzieliby kapłani lewicy, antypostępowe i „zacofane” wartości.
Parę miesięcy temu media zrobiły wielką nagonkę na rapera Peję za to, że podżegał do pobicia widza na swoim koncercie. Oczywiście czyn rapera był naganny (choć media zmanipulowały całą sprawę) i niestety po raz kolejny media mogły przedstawiać rap jako muzykę blokersów i chuliganów. Osoby, które nie słuchają muzyki amerykańskich „czarnuchów” nie zdają sobie jednak sprawy jaki pozytywny przekaz można znaleźć nawet w jej najbardziej „hardcorowym” i ulicznym wydaniu. Rap to nie tylko kajdany na szyi, panienki na teledyskach i skręt w ustach. Polski rap to również patriotyzm, Bóg, honor i wierność.
Bardzo mnie śmieszą artykuły o rapie, które tworzą żurnaliści-ignoranci czy profesorowie socjologii, którzy myląc podstawowe elementy tej arcyciekawej muzyki, wrzucają ją do jednego worka z jakimiś hipisowskimi, anarchistyczno-lewicowymi pieśniami. Słucham rapu od czasów, gdy bliżej niż do Boga było mi do skręta z „włoszczyzny Holandii” i oparów haszyszu aż po dzień dzisiejszy gdy nazywają mnie klerykalno-faszystowskim oszołomem ze świętoszkowatej Frondy. Zresztą po tym jak nawróciłem się na wiarę Chrystusa muzyka ta „kręci” mnie jeszcze bardziej. Dziś znajduję w tekstach polskich raperów, reprezentujących ten „niegrzeczny” i „uliczny” odłam rapu zupełnie, jak powiedzieliby kapłani lewicy, antypostępowe i „zacofane” wartości. To właśnie w muzyce znienawidzonego przez TVN Peji, Molesty Ewenement czy WWo możemy znaleźć odwołanie do Boga, potępienie materializmu i pogańskiego kultu gwiazdeczek oraz sprzeciw wobec stadnego myślenia
"Zacofańcy" w czerwono- białych kapturach
Poznański raper Peja, z którego media zrobiły skończonego chama, prostaka i bandytę nagrał w zeszłym roku hymn na cześć Powstania Wielkopolskiego:
„Człowiek chwycił za oręż w obronie polskości
Niepodległości i wywalczył ją
A prości ludzie dumnie wybiegli na poznańskie ulice
Podjęli przez wroga rzuconą rękawicę
Nie chcą być częścią rzeszy, Polak w siebie uwierzył
Wroga uderzył z bratem w boju się sprzymierzył
Wroga zwyciężył, nie zwątpił, wojsk nie poddał
Niepodległość dla Polaka to synonim słowa zgoda
Nie należy dłużej czekać, na ulicach trwa walka
Pierwsza krwawa ofiara, to Franciszek Ratajczak
To dalsza część kawałka, czas wyciągnąć wnioski
Plac Wilhelmowski stał się Placem Wolności
Niemiec chciał wielkopolską ziemię mieć dla siebie
Poznaniak nie pozwolił, Niemca trzymał twarz przy glebie
My za ojczyznę, oni za pieniądze
Wystrzały z karabinów nie słabną, będzie dobrze
I kto by przypuszczał, że się zacznie jak sądzę
Powstanie wiele znaczące, bo jedyne wygrane
Paderewski wysiadł u nas nim odwiedził Warszawę
Właśnie tak by się stało, w powstaniu”
W czasach, gdy patriotyzm jest obciachem i szczytem trendów w „warszawce” jest wsadzić gówno we flagę, polscy raperzy stają po stronie zarezerwowanej dla „nacjonalistów” z prawicy. Taka sytuacja wpisuje się zresztą w niedawne wydarzenia na stadionie Lechii Gdańsk, gdy PZPN kazał zdjąć, rozwieszony przez kiboli ( jakby napisała Gazeta Wyborcza) baner upamiętniający zamordowanych w Katyniu, a który był według działaczy polskiej piłki- upolitycznieniem sportu. Nie należy zapominać, że poznańscy kibice, którzy są kreowani przez media wyłącznie na zadymiarzy, opiekują się weteranami z AK. Raperzy również biorą na swoje barki szerzenie patriotyzmu. Zespół WWo nagrał swego czasu, niepasującą do wizji historii proponowanej przez autorytety moralne, piosenkę o Powstaniu Warszawskim:
„Pierwszy sierpień - dzień krwawy
Powstał naród Warszawy
By stolicę uwolnić od zła
I zatknęli na dachy, barykady i gmachy
Biało-czerwonych sztandarów las
Już Śródmieście się łamie
Niemcy są w każdej bramie
I stawiają Polaków pod mur
Słychać krzyk, salwy krótkie
I jęki cichutkie
Tak to ginie warszawski nasz lud
Tak ginęli Warszawiaki, bohaterskie chłopaki
Którzy chcieli Warszawę wolną mieć
Pomocy nie przysłali, na łup wroga wydali
Zamiast wolności mamy dziś śmierć”
Peja i raperzy z WWo należą do starej gwardii twórców, którzy „wyrymowali” sobie na zawsze miejsce w sercach słuchaczy tej muzyki. Bez wątpienia są oni w stanie swoim autorytetem dotrzeć do tej części młodzieży, która nie sięgnie raczej nawet po Normana Davisa. Znamienny jest fragment utworu „Mam to przed oczami”, w którym Pelson bardzo obrazowo opisuje swoim młodym słuchaczom Życie w PRL-u:
Często chodziłem do księdza po mleko w proszku
w sklepach był tylko ocet, polena w kiosku
wtedy sofixy były topem na mieście,
a Pepsi Colę mogłeś kupić tylko w Peweksie
[…]
Ojciec kolegi walczył słowem z sierpem i młotem
kiedyś znaleźli mu w domu karton ulotek
to był wieczór, jakieś ciemne przejście w blokach
tam trenowali na nim „wejście smoka”
i patrzyli jak on walczy o dostęp do tlenu
oficjalni oprawcy na usługach systemu
Bóg sprawił, że przeżył, dziś to wszystko za nami
lecz, gdy piszę te wersy wiem, że masz to przed oczami
Niełatwo jest znaleźć anty- patriotyczne wywody polskich raperów. Dlaczego? Odpowiedź kryję się w stwierdzeniu Georga Orwella, który napisał, że „ Nie ma takiej bzdury, w którą nie uwierzyliby intelektualiści”. Raperzy przeważnie do intelektualistów nie należą. Są to w wielu przypadkach prości, wychowani w biednych PRL-owiech blokowiskach, chłopcy z rozbitych rodzin (nieraz patologicznych), w których doświadczyli ciemnych aspektów życia. Dzisiaj stąpają twardo po ziemi, niektórzy mają za sobą przeszłość kryminalną. Jednak nie należą oni do kasty cwaniaków wyłudzających zasiłki natomiast coraz więcej z nich posiada własne wytwórnie płytowe czy nawet linie ubrań. Dzięki ciężkiej pracy dołączają do grupy dobrze prosperujących kapitalistów. Jednak próżno ich szukać u Szymona Majewskiego czy Wojewódzkiego, gdzie rozprawialiby o antysemityzmie Polaków i klerykalnym ucisku w naszym kraju.
Elita bluźnierstwo nazywa sztuką
„Co na sercu leży, dygać nie należy zmiany, czy jesteś zdrowy, czy schorowany, omiń mieliznę, podejmij decyzję, rzuć truciznę, kochaj Ojczyznę choćby nie wiem jak przegnita biurokratyzmem”(WWO) Gdy większość gwiazd z pianą na ustach broniła pseudosztuki Nieznalskiej, Pele rymował, że „Elita bluźnierstwo nazywa sztuką”. Warto zresztą zacytować czytelnikom Frondy większy fragment, w moim odczuciu, najbardziej niepoprawnym politycznie utworze ostatnich lat- „ Dla społeczeństwa” żywej legendy hip-hopu- warszawskiej Molesty:
„Dla społeczeństwa ja jestem psycho,
bo jak mysz pod miotłą znów nie siedzę cicho.
Jestem intruzem psychicznie chorym,
bo nie słucham Rydzyka i nie czytam Agory.
Dla społeczeństwa jestem zacofańcem,
a tolerancja wytyka mnie palcem.
Gdy próbują coś wskórać różowi chłopcy,
chcą prawdy adopcji ale nie ma takiej opcji.
[…]
W innym miejscu na ostatniej płycie warszawskiej grupy, Pele rapuje: „Ziomek podał Ci dłoń kiedy byłeś na zakręcie, gdy on się potknął obróciłeś sie na pięcie. Nie kiwniesz palcem, jeśli nie dostaniesz czegoś w zamian, z takimi jak Ty ja się nie utożsamiam” Honor i przyjaźń są wartościami, które uliczny rap promuje i eksponuje najmocniej. „Eksperci” od subkultur deprecjonują je, nazywając zwykłym lokalnym patriotyzmem i przywiązaniem do grupy, występującym również i gangsterów. Jednak wsłuchując się głębiej w twórczość „blokersów”, uwadze nie może ujść uniwersalizm zasad im przyświecających, szczególnie tych, które w świecie „wyścigu szczurów” i kultu mamony szybko zanikają. „Nie kłóć się o to co nie warte, ugryź się w język bo pycha to marność”, „Wyłudzasz pieniądze, udajesz kalekę to już nie przekręt ...tfuu... niech Cię przeklnę”, słyszymy z ust raperów ze stolicy. Krążek „Nigdy nie mów nigdy” Molesty z 2007 roku jest zresztą kwintesencją przemiany jaka nastąpiła w tych najbardziej „hardcorowych” i „niegrzecznych” reprezentantach ulicy. Należy zaznaczyć, że członkowie Molesty nie są typowo chrześcijańskimi twórcami, którzy promują w swoim przekazie czystą naukę moralną jakiegokolwiek odłamu chrześcijaństwa. W jednym z wywiadów Vienio stwierdza, że: „Centralną ideą jest to, że Bóg jest miłością. z tego wynika to, że trzeba być dobrym człowiekiem” Inny z członków kapeli, Włodi, przeszedł jakiś czas temu na islam. Jednak uniwersalna zasada nie krzywdzenia bliźniego jest intensywnie eksponowana w twórczości, która ma przemożny wpływ na młodych odbiorców.
Bóg nie tylko w chrześcijańskim rapie
5 lat temu pojawił się polskim rynku album "Hip-hop dekalog” , sygnowany przez chrześcijańskich raperów z Full Power Spirit. o chrześcijańskim rapie napisano już wiele, więc warto skupić się na twórczości wykonawców, którzy znani są szerokiej masie raczej z promocji marihuany i walki z policją niż odwoływaniu się do absolutu. Gdy coraz więcej „mainstramowych” gwiazdeczek, „ ulizanych kenów i wyuzdanych Barbie” jak rymował jeden z polskich MC, promuje środki antykoncepcyjne i seks bez zobowiązań, wspiera aborcję, szydzi sobie z wiary w Chrystusa, to polscy raperzy głoszą wiarę w naszego Zbawiciela, potępiając zdradę małżeńską oraz zakłamanie. Najistotniejsze jest jednak to, że robią to językiem blokowisk. Bardzo dobrym przykładem może być jeden z utworów wspomnianej wyżej Molesty:
„Zerwałeś z szyi pamiątkę kobiecie,
potem grzałeś srebro w publicznej toalecie.
Prędzej czy później to Cię zgubi,
gdy jednemu mówisz kocham, piszesz esemesy z drugim.
Otworzył wino z nie swoją dziewczyną
alkohol był tej zdrady przyczyną.
Tak się nie robi, znowu szukasz zmiany
wracałeś furą kompletnie pijany”
[…]
„Pieszych na pasach faszerując lękiem
chciał podnieść na własną matkę rękę.
Ej, siostro brata strzeż sie kurestwa
sam trzymasz klucz do bram królestwa
Łżesz bo się boisz, kłamiesz by mieć spokój,
pleciesz 3 po 3, fałsz na każdym kroku.
Nie patrz kto gorszy, chcesz lepiej się poczuć
tylko nie licznym pieniądz nie przesłoni oczu.
Tak się nie robi, przecież znasz dekalog
najwyższy z tobą nawiązał dialog.
Miliony ludzi codziennie sie stacza,
zło które czynisz lubi powracać”
Jasne, że jest to prosta teologia, z której „elita intelektualna” może sobie szydzić. Jednak zapewniam, że ma ona niesłychanie silny wpływ na nastolatków. Ta prostota, i niech to sobie brzmi patetycznie, płynie z serca tych prostych chłopaków z blokowisk. A jak uczy nas historia to właśnie tacy ludzie są solą ziemi. W końcu gdy intelektualiści rozprawiali o cywilizowaniu rosyjskich komunistów, prosty kowboj powiedział „My wygrywamy, oni przegrywają”.
W USA rap również był formą sprzeciwu, upolitycznioną jednak przez kwestię rasizmu i niewolnictwa. Tam hip-hop jest albo cukierkowy i komercyjny albo dryfuje w stronę pochwały chuligaństwa bądź jawnej gangsterski ( co roku czarni raperzy giną od kul swoich wrogów) . Oczywiście zdarzają się w za oceanem raperzy tacy jak DMX, który na każdej płycie jeden utwór poświęca modlitwie do Boga. Zdobywca wielu platynowych płyt raper Kayne West wydał parę lat temu album pt. „Jesus Walks”. Jedna z największych gwiazd rapu początku lat 90-tych, M.C Hammer porzucił muzykę i został pastorem. Tę samą drogą poszedł Mase, który dziś tworzy tzw. „Holy hip-hop”. W żadnym innym gatunku muzycznym nie ma tylu „born again” czy przyszłych kaznodziei. No może za wyjątkiem country.
Nie tylko zioło
Głównym zarzutem w stosunku do rapu jest gloryfikowanie przez niego miękkich narkotyków. Prawdą jest, że reprezentanci każdego odłamu tej muzyki, czy mówimy o tym rozrywkowo- komercyjnym czy ulicznym, promują legalizację marihuany. Pamiętajmy jednak ,że to samo robi część politycznych środowisk związanych z librtariańską prawicą. Jednak w polskim rapie coraz częściej znajdujemy potępienie twardych narkotyków, i co istotne, raperzy przestrzegają przed mocnymi używkami swoich fanów opowiadając o swoich zmaganiach na odwykach czy przemocy jakiej doświadczyli przez alkoholizm w rodzinie :
„Wiedz, że narkotyk i alkohol to zguba ludzkości
WDz wita was w rzeczywistości.
Rozpusta, rozwiązłość jak rana gnijąca,
rób co masz robić i zrób to do końca” ( Wilku)
Rap pozostał jedyną muzyką prawdziwego sprzeciwu, która na dodatek odciąga młodych ludzi od sztucznego świata wykreowanego przez media. Właśnie pod maską brutalnego przekazu, wulgaryzmów i pozornego chamstwa kryją się rozsądne wskazówki dla małolatów, którzy pozostają głównymi odbiorcami „czarnej muzyki”. Gdy na ekranach telewizorów brylowała kilka lat temu Frytka, która stała się sławna tylko dzięki rozłożeniu nóg w wannie przed kamerami „Big Brothera”, wróg publiczny nr 1ostatnich miesięcy, Peja rymował: „ A ty nie wstydź się dziewczyno ciuchów drugiej kategorii, bo czy warto się skurwić, tylko po to by być modnym?” W jednym z wywiadów łódzki raper i wykształcony muzycznie twórca O.S.T.R powiedział: „W show-biznesie są ludzie, którzy bardziej by się nadawali do agencji towarzyskich – lepiej sprzedają siebie niż swoją muzykę. A gdzie jest miejsce dla wielkich pisarzy, malarzy i muzyków? […] Nigdy nie byłem u Wojewódzkiego, bo nie czuję potrzeby zadawania się z takimi ludźmi” Czyż to nie piękna odtrutka na medialną rzeczywistość „Tańca z gwiazdami”, „ Tańca na lodzie” czy innych tego typu programów będących fast foodem dla mózgu?
Łukasz Adamski, publicysta Frondy, redaktor naczelny portalu Debata.
Tekst pojawił się w skróconej wersji w 54 numerze kwartalnika Fronda