- Pierwszy raz w Starachowicach?
Peja: Tak.

- Przyjechałeś tu promować swój nowy album „SoLUfka: Styl Życia Gnoja”. Co zagracie?
Peja: Większość materiału właśnie z niego i może trochę starszych kawałków.

- Liczycie na pełną salę?
Peja: Przeważnie mamy komplet, ale trudno sondować przed wejściem na scenę. Możemy jedynie zasięgnąć języka w sprawie przedsprzedaży.

- A ta była pewnie duża. Macie w świętokrzyskim grono wiernych fanów?
Peja: Jasne, w Ostrowcu, Kielcach, Skarżysku. Wszędzie tam, gdzie graliśmy już swoje koncerty.

- A jak się przyjeżdża do świętokrzyskiego mając świadomość, że nagrało się kiedyś dissy na jej czołowego rapera Liroya?
Peja: Normalnie. Daję koncerty w Kielcach, nagrywam kawałki z artystami ze Wzgórza Yapa 3. A z Liroyem mówimy sobie cześć.

- Rozdział zamknięty?
Peja: Raczej tak

- Ale dissy są nadal. Był diss na Żuroma, a ostatnio na Sokoła i PROSTO czyli palenie marzanny ubranej w hip – hopowe ciuchy na scenie…
Peja: Przeprosiłem fanów PROSTO i słuchaczy PROSTO, ale nie przeprosiłem Sokoła. Prosto to wytwórnia odzieżowa i płytowa. Skupia dużą ilość wykonawców. Gdybym atakowałbym całe PROSTO, oznaczałoby, że występuję przeciwko większej rzeszy raperów, podczas gdy tak naprawdę mam dużo do zarzucenia tylko Sokołowi. Sprostowanie, które pojawiło się w sieci, miało „oświecić” wszystkich tych, którzy twierdzili, że atakowałem wytwórnię, a więc i Fu, Ziperę, Jurasa, Wigora, Dixon 37 i inne składy. Nie było w ogóle żadnego dissu! To, że spaliłem sobie na scenie marzannę, jeszcze nic nie oznacza. Jestem osobą, która pozwala sobie na różne rzeczy, nawet na coś takiego.

- Żałujesz?
Peja: A czego tu żałować?

-Nie wiem, różnych rzeczy ludzie w życiu żałują.
Peja: Takimi rzeczami się nie przejmuję.

- A czym się przejmujesz?
Peja: Żeby dać dziś dobry koncert. A co do do dissów, to zdissowałem Liroya , bo jest kiepskim raperem i miał bity kradzione ze Stanów. Co do Żuroma, to nie powinien rapować, jest zwykłym beztalenciem, który nie potrafi nawet rytmicznie wypowiedzieć dwóch wersów pod partią muzyczną. Takie jednostki należy eliminować. Bardzo dużo ludzi przymykało na to oko. Ale jeżeli nagrywa kawałki na mnie, to jako pierwszoplanowa postać na tym poletku powinienem odpowiedzieć, nawet jeśli robi to zwykły cienias. Jeśli nie będziemy reagować na takie rzeczy, to można przyjąć to jako oznakę akceptacji. A dissing to po prosto znieważanie i obrażanie.

- Czy hip–hop rzeczywiście nie może bez tego istnieć?
Peja: Musiałabyś jechać z tym za Ocean i tam się zadać pytanie. Nie ja to wymyśliłem. Nagrałem ponad 10 albumów. Wystarczy, że przemnożysz sobie ilość zagranych przeze mnie kawałków i zobaczysz ile z nich zawiera dissy, a ile porusza zupełnie inne tematy. Będziesz wtedy wiedziała czy jestem osobą, która dąży do konfrontacji słownej czy fizycznej. Dziennikarze przychodzą do mnie z nastawieniem na kontrowersyjny artykuł, ale to się tym razem nie uda.

- A nie jesteś kontrowersyjną osobą?
Peja: To wy mnie za taką uważacie.

- Wy czyli kto?
Peja: Media

- Wszystkie są negatywnie do ciebie nastawione? A może sam masz do nich negatywny stosunek?
Peja: Rzadko kiedy rozmawiam z mediami

- Więc dlaczego teraz?
Peja: Bo ktoś mnie o to poprosił.

- A Ty jesteś na tyle pokorny, że się zgodziłeś?
Peja: Po prostu mam dobry dzień.

- Jak z planami na przyszłość? Co z nową płytą?
Peja: Już skończona. 17 września będzie premiera.

- Jaki tytuł?
Peja: „Na serio”.

- Dlaczego taki?
Peja: Bo podszedłem do niej bardzo na serio. Będzie tam ponad 20 premierowych kawałków, które skomponowałem z najbliższym otoczeniem.

- Czyli?
Peja: Różnymi producentami tj. Magiera L.A., Whitehouse, Dna, DJ. Zel z Elbląga czy Brahu z Gdańska. A kawałki będą różne - refleksyjne, do klubu i na ulicę….

- Dużo dissów?
Peja: W ogóle. Tym razem będzie prawdziwa pochwała życia, czego dowodem są utwory tj. „Prolog”, „Szczęście” . Dużo pozytywnej wibracji. Ci, którzy rysują mnie na osobę, która nie wnosi pozytywnego przekazu, to znaczy że g… o mnie widzą. Wystarczy przyjść na koncert i zobaczyć tysiące rąk podniesionych w górę i klaskających. Ja mówię eooo, oni odpowiadają: eooo. Ja mówię – kocham was, a oni mnie kochają i skaczą. Noszą mnie na rękach, śpiewają całe refreny , wersy, znają zwrotki na pamięć. A potem przychodzą, czasami nawet z rodzicami, proszą o autograf i mówią jak dużo mi zawdzięczają. Twierdzą, że jestem dla nich autorytetem, że chcą brać ze mnie przykład. Mówią, że słuchają i popierają. Dobrze mi życzą.

- A sam uważasz się za autorytet?
Peja: Nie.

- Za kogo w takim razie? Za guru rapu?
Peja: Nie, za człowieka, który żyje w 40 mln społeczeństwie, państwie Środkowo – Europejskim.

- A co sądzisz o tym państwie?
Peja: Ograniczam się do mojego terenu, czyli poznańskich Jeżyc.

- Zamierzasz iść na wybory?
Peja: A kiedy będą? (śmiech) Nic z tych rzeczy. Wcześniej uczestniczyłem w wyborach prezydenckich, parlamentarnych. Głosowałem, żeby zmienić układ sił . I rzeczywiście ten układ się zmienił. Nie widzę pewnych twarzy w telewizji. Przestałem interesować się polityką. Zresztą zostawmy politykę politykom. Nie po to są muzycy. Niektórzy nagrywają kawałki, biorą udział w wiecach. Ale my będziemy zajmować się prawdziwą muzyką dla prawdziwych ludzi, którzy przeżywają ją w sposób prawdziwy. Pokazują swoje emocje, znają nasze teksty, utożsamiają się z naszą muzyką. Wydają pieniądze na koncerty i płyty i bardzo dużo dla nas znaczą.

- Jak dużo ich jest?
Peja: To zależy. 2, 5 mln obejrzanego teledysku z płyty „Szacunek ludzi ulicy”, do kawałka „3 litery/, Duchowo mocny” mówi o sile naszej muzyki. Jest to nr 1 w świecie polskiego hip – hopu . Do tego trzy złote płyty, jedna platynowa, szereg nagród, nominacje do MTV Music Awards , koncerty w Stanach, na Wyspach i w kraju. Od ponad 10 lat nieustannie w trasie.

- Gdzie jesteś lepiej odbierany w Polsce czy zagranicą?
Peja: Wszędzie. Na koncert Dody w Stanach przyszło ok. 500 osób do wielkiego klubu na Manhattanie, a na nasz ok. 800 do mniejszego klubu na Brooklynie.

- Czujesz jakąś różnicę występując przed zagraniczną publicznością?
Peja: Nie, bo przychodzą ci sami ludzie, którzy wiedzą po co tam są. Świadomie kupują bilet na nasz koncert, znają naszą muzykę i chcą ją przeżyć na żywo. Nie gramy dla przypadkowej publiki, na dniach miasta czy majówkach. Chociaż pamiętam, że zdarzały się wcześniej takie epizody. Z czasem nabraliśmy doświadczenia i eliminowaliśmy takie przygody, by nie konfrontować się z przypadkowym odbiorcą . Dlatego nigdy nie zobaczysz nas na festynach między kwietniem, a październikiem, gdy sezon plenerowy w pełni. Znajdziesz nas wtedy w klubach, gdzie za naszą muzykę trzeba zapłacić. Nie jesteśmy grupą kolesi, którzy wychodzą by śpiewać „o sialala” dla całego miasteczka za zwykłą darmochę, bo i nikt nie wydałby na nich złamanej złotówki. Od samego początku byłem określonym artystą. Wiedziałem czym chcę się zajmować. Ale oprócz tego jestem muzycznym koneserem. W każdym gatunku znajduję muzykę, którą przyswajam i której nie toleruję. Więc jeśli chcesz to możemy porozmawiać o każdym innym gatunku. Na swoich półkach z płytami mam klasykę rocka, kawałki popowe, jazz, R&B, soul lat 70 – tych i wiele innych, bo interesuje mnie przede wszystkim dobra muzyka. Prawdziwy koneser sztuki muzycznej nie znajdzie jej w radio czy telewizji, a na tylko na półce w sklepie. Prawdziwy słuchacz by posłuchać koncertów Leszka Możdżera, pójdzie do klubu. Prawdziwy miłośnik, jeżeli będzie chciał posłuchać Myslovitz, to pojedzie na festiwal offowy. Prawdziwy fan muzyczny, jakim ja jestem, pójdzie na koncert Marii Peszek czy Ani Dąbrowskiej, bo to jest ambitna muzyka. Jest muzyka dobra i muzyka zła. Ja poruszam się w tej pierwszej.

- Z którymi z wykonawców byłbyś w stanie zaśpiewać na płycie?
Peja: Przekonasz się we wrześniu. Poczyniłem już pewne kroki. Zresztą wielokrotnie twierdziłem, że jestem w stanie nagrać z dobrym muzykiem. Prowadzę rozmowy z pierwszoligowym wokalistą rockowym i z pewną wokalistką.

- Zdradzisz ich nazwiska?
Peja: W tej chwili nie miałoby to większego sensu. Jeśli będą już numery, podam tracklistę do publicznej wiadomości. Ale na razie jest to na etapie rozmów z managementami ,więc nie ma się czym ekscytować.

-Masz chwile, gdy czujesz się wypalony?
Peja: Nie.

- Nigdy nie miałeś kryzysu twórczego? Nie zdarzyło się byś nie miał o czym pisać?
Peja: Nie ma czegoś takiego jak czekanie na wenę. Albo prowokujesz i sam zaczynasz coś robić albo nie masz nic.

- Prowokujesz czyli…?
Peja: …czyli siadasz i robisz. Nic na siłę. Mam swój dzień, który poświęcam na muzykę.

- Nie obawiasz się, że kiedyś taki dzień nie nadejdzie?
Peja: Nie myślałem nigdy w tych kategoriach. Bardzo świadomie nagrałem album i dobrze wiem co będę robił za 10 lat.

- Kim będzie wtedy Peja?
Peja: Tym samym Peją co teraz tyle, że w jeszcze lepszej formie.

- Myślałeś kiedykolwiek, że zajdziesz tak daleko?
Peja: Ja nie myślę, jak daleko zajdę. Ja po prostu idę przed siebie. To nie jest jeszcze czas na robienie bilansu. Mam parcie na robotę. Niektórzy sądzą, że zrobiłem bardzo wiele, ale tak na prawdę jestem dopiero na pewnym etapie mojej kariery.

- Chciałbyś coś jeszcze przekazać swoim fanom w Starachowicach?
Peja: Coś głębokiego?

- To już od ciebie zależy.
Peja: Bądźcie dumnymi ludźmi, to wszystko.

- Dzięki za rozmowę.








Copyright © www.PejaSlumsAttack.pl 2006-2015. All rights reserved.
Created by Ka-Design.pl
Google+