Na początku lutego 2005 r. ukazała się siódma płyta Ryszarda Andrzejewskiego, lepiej znanego jako Peja. Podwójny album "Najlepszą obroną jest atak" zawiera m.in. przebój "Kurewskie życie".
Peja w rozmowie z Karolą (poznanskirap.com) przyznał, że materiał miał ukazać się znacznie wcześniej. Pochodzący z Poznania raper opowiedział jej o powodach opóźnienia, o wytwórni UMC, raperach, których szanuje, pieniądzach, swoim życiu, a także o planach wydania kolejnego albumu.


Może na początek opowiesz coś o płycie "Najlepszą obroną jest atak". Wiem, że pierwotnie miała wyjść jeszcze w październiku 2004 roku. Dlaczego tak duże opóźnienie, czym było spowodowane?

Płyta podwójna, tytuł znasz. Praca rozpoczęła się w październiku 2003 roku, pierwsze wokale nagrywane były w studio u Donia, bodajże dziesięć kawałków, z czego jeden z nich poleciał na "Road to hip hop". To był "Co cię boli" - uznałem, że jest to kawałek jak na tamten czas w miarę reprezentujący nas, nasze podejście. Potem nastąpiła zmiana studia.

Czym spowodowana?

Generalnie zmiana studia była spowodowana tym, że jeżeli wynikają różnice między nami a artystami z UMC trzymającymi się razem, no to nie należałoby raczej wspólnie robić czegoś gdzieś tam, bo takie różne niedopowiedzenia potem nie są nikomu na rękę. Po prostu Doniu nie chciał, żebym nagrywał u niego wokale, podziękował mi, oddając to, co nagrałem. Spotkaliśmy się, sprawa została wyjaśniona i uważam ją za zamkniętą. Miał prawo coś takiego zrobić, wyszło to z takich różnych historii, że ktoś coś komuś powiedział, dalej przekazał i od tego się zaczęło. Jak się spotkaliśmy, powiedziałem mu to samo, że nie odnajduję się w tym, co oni robią, nie szanuję ich jako artystów, raperów, pomimo że trzy kawałki na płycie są autorstwa Donia. Znacznie jednak różnią się od tego, co prezentuje zarówno Doniu, jak i jego koledzy z wytwórni. Jeśli chodzi o bity - bity są w porządku, wzięliśmy je od niego, co nie oznacza, że nie może śpiewać discopolowych refrenów na swoich produkcjach. Może robić co chce, generalnie nikt mu nie będzie nic mówił co ma robić. Wracając do pytania o płytę... Zmiana studia - nowe studio - nowy rok 2004. Cały czas podbierałem jakieś bity od Tabba i od Magiery. Decks cały czas robił bity. W studiu, u nas na osiedlu, nagraliśmy parę kawałków, między innymi "Kurewskie życie", "Reprezentuje biedę" Na bieżąco zresztą informowaliśmy, jak idzie praca nad płytą, na naszej stronie. Tak było przez lato, potem koło września spotkaliśmy się z Magierą. Do czterech jego bitów nagrałem kawałki, a że nie chciało nam się jeździć do Magiery, to wyszła propozycja od Glacy, żeby nagrać w Noise Records i reszta wokali tam właśnie powstawała, od października do grudnia. Jeden kawałek miksował Waco razem z Decksem i to był kawałek "PRL" i to wszystko. A czemu opóźnienie? Przede wszystkim dlatego, że nie mieliśmy wydawcy, nie mieliśmy uregulowanej prawnie umowy fonograficznej z T1. To wszystko znowu jakby kurwa się powtórzyło, tak jak w przypadku poprzednich wydawców. Tak że nie wiedzieliśmy, gdzie wydamy płytę i czy w ogóle wydamy. Dlatego robota szła raz lepiej, raz gorzej i nikt się nie napinał, żeby coś robić. Po prostu kawałki były nagrywane i wrzucane do szuflady. Tak naprawdę to dopiero we wrześniu, październiku 2004 roku poczuliśmy, że chyba nagrywamy płytę, którą po prostu damy komuś i to wyda. Płyta tak długi czas nie wyszła i sami nie wiemy, czy to dlatego, że wytwórnia ma tyle na głowie czy dlatego, żeby wyprowadzić w pole piratów.

Co do tytułu płyty "Najlepszą obroną jest atak" - kogo tym razem chcesz atakować?

Słuchaj, to jest przede wszystkim dobry tytuł. Nie trzeba do tego dorabiać żadnej ideologii i jest to tytuł jak każdy inny, a że ma w sobie - nie chciałbym używać słowa slogan - atak, to idealnie pasuje do naszego stylu.

Czy za każdym razem twoją obroną jest atak?

No pewnie tak.

Czyli Peja nie jest spokojny i wrażliwy?

Oj nie, nie, nie. Jest pora na wrażliwość, czułość i romantyczność, a także na odwrotność tego. Słychać to zresztą w kawałkach.

No właśnie, pojawia się więcej lirycznych tekstów - to prawda?

Czy ja wiem? Ta płyta przede wszystkim nie jest jakaś uliczna i hardcore'owa. Jest o zwykłym życiu, zwykłego człowieka. I może nie wszystko do końca jest powiedziane tak, jakbym sobie tego życzył, ale jest parę kawałków o tym, co było i o tym, co jest. Mógłbym powiedzieć, że jest o wszystkim i o niczym. Gdybym miał wszystko zinterpretować, to na wszystko nie znalazłbym interpretacji. Są kawałki takie na kozaku, na napince oczywiście, jak zwykle. A czy atakować? Mówiło się swego czasu, że Peja atakuje UMC. Myślę, że jest to ograniczone do jakichś tam akcentów. Tak, pojawia się na płycie słowo UMC, tak, pojawia się słowo Owal, tak, pojawia się słowo Jacek, co może być interpretowane, że chodzi o Owala lub Meza, i jest zwrot "po co wrzucasz te suki na klipy, skoro żadnej z nich nawet nie wyliżesz cipy". Można to więc różnie interpretować. A ataki? Nie ma tam żadnych większych ataków. Kawałki można odebrać pół żartem pół serio, niektóre są naprawdę. Jest jeden storytelling, może dwa, są kawałki z gitarami. Jest jeden R'n'B oparty na faktach. Potem płyta przyjechała z Hamburga po masteringu i mam jej już szczerze dosyć. Ja nią rzygam i zajmuje się już nową płytą.

A skąd pomysł na nagranie podwójnej płyty?

No nie wiem, jakoś tak Decks mi proponował, żeby zrobić jednak pojedynczą, ale wtedy trzeba by było wyciąć więcej niż dwa kawałki. Płyta ma 110 minut, to nie jest jakiś przełom. Mam nadzieję, że nie zmarnowałem ani taśmy ani bitów. Tak jak mówię - dwóch kawałków nie mogę za bardzo słuchać, ale wiesz, nie ze wszystkiego człowiek jest zadowolony.

Kogo jeszcze słyszymy na płycie?

Mnie, Decksa, trzy bity Tabba, trzy bity Donia, cztery Magiery, jeden bit Zela z GIM. Stone i Trishja to taki tandem Sosnowiec - Katowice. Spotkaliśmy kiedyś na koncercie w Sosnowcu Patrycję, która tam sobie śpiewała R'n'B - wyszła rozmowa, że może kiedyś coś zrobić, przyszli, dali swoje demo. No i mówię zróbcie jakiegoś erotyka czy coś takiego miłosnego. No i przysłali takiego wygrzewanego bita akurat z refrenem, który bardzo dobrze odzwierciedlał sytuację, w której się znalazłem i kawałek o tyle, o ile będą pomówienia, że o miłości, czy że to hiphopolo może nawet jest, bo laska śpiewa w refrenie "nie wiem, czemu ranisz tak mocno, mówiłeś kocham, a teraz inna jest..". A ja sobie tam przypierdalam trzy zwroteczki na realu o mojej sytuacji z kobietą, wiesz, ja mam wyjebane na to, co powiedzą. Jest też drugi kawałek - zupełnie przeciwny biegun - "Brudne myśli", w którym mówię o tym, żeby jednak trzymać się jednej dupy i że nieraz jest ciężko, że pokusa jest zbyt wielka. I masz w głowie brudne myśli i musisz odpocząć. I tak tym się jaram - brudnymi myślami, ze względu na to, że on pobudza do myślenia, jest oparty na jakichś tam moich przeżyciach, ale nie odnosi się do jakiejś tam konkretnej sytuacji. Z gości jest jeszcze Glaca, jest Sweet Noise w dwóch kawałkach, które grałem na Zamku, ale ja na to nie zwracam uwagi, kto i co mi mówi, bo robię kawałki, jakie robię, a nie że ktoś mi powie zróbmy kawałki o jaraniu albo o ławce. Nigdy nie podchodzę do płyty tak, że robię trzy o ławce, dwa o policji, cztery o dupach, jeden o melanżu, a siedem o blantach i zamykam nie wiem - outrem jak zapierdalam dupę.

Skrecze są tylko Decksa?

DJ Zel w tym jednym kawałku zrobił wszystko, w oryginale tego nie było, ale zdecydowałem się na tą wersję, która może muzycznie może kojarzyć się z Deobe i Dena, bo są te wszystkie wokalizy lasek po przyśpieszane. I Decks bardzo tego nie chciał zrobić. Wbrew pozorom tych gości jest wielu, ale bardziej od strony bitowej. Ten Doniu nieodżałowany, Tabb, z którym łączę nadzieję, bo to zupełnie nie rzutuje, że współpracuje z kimś innym, bo czy Gural, który też z nim współpracuje, patrzy na to, że Tabb zrobił bity Peji czy Owalowi czy Mezo? Tabb jest fachowcem, a z fachowcami chce się pracować. Przynajmniej takiego jestem zdania. Żebym sobie potem nie musiał znowu pluć w ryj, że się dobrze o kimś wypowiadałem, a potem już mówię inaczej. Mam nadzieję, że czas nie zweryfikuje mojej wypowiedzi odnośnie Tabba. No i jest jeszcze jeden kawałek jako bonus "Niech nie zdarzy ci się" z Wiśniowym i z Hemp Gru, włożyliśmy to na płytę, bo uznaliśmy, że singel został nam nie wydany przez pana Delisia z wytwórni T1, który w ogóle jest kurwa ewenementem jakimś.

To było powodem zmiany wytwórni?

Powód jest taki, że nie płaci pieniędzy. Piszą w gazetach, że dostajemy setki tysięcy złotych, a prawda jest taka, że sprawa będzie może nawet w sądzie. W każdym bądź razie prawo w tej chwili działa wstecz i nawet jeżeli doszliśmy do jakiegoś kompromisu, w związku z czym mogę wydać płytę w innej wytwórni, to prawo działa wstecz i musisz zapłacić za to, co nie zapłaciłeś i za to, co leci cały czas w sprzedaży. Bo dzieciaki wciąż przychodzą z nowymi płytami. Mi się nie śpieszy, ja mam więcej czasu niż pieniędzy, więc trzeba by wziąć naszego pana papugę, który z nami robił kolejną umowę fonograficzną. Bo widzisz, niestety, nie jest już tak, że stajesz, zarapujesz i się cieszysz, potem musisz zapierdalać po jakichś prawnikach i innych takich, dlatego się nie chce już. Spytasz każdego rapera, co jest najgorsze w tym wszystkim, to 95 % odpowie ci, że właśnie to, że chcesz komuś zawierzyć, że coś zrobimy wspólnie, że to się jednak uda, a potem się okazuje że jeden z drugim to są wychujańce, są leszczami. Zarabiają na nas kasę i jeśli jeszcze ktoś sięga po twoją działkę, to jest leszczem, który nie ma jakiegokolwiek kodeksu, żadnych zasad czy czegokolwiek.

A skąd pomysł okładki, kto ją robił?

Okładkę robił taki grafik z Poznania, według naszych jakichś tam ściśle wytyczonych zaleceń, dziwny człowiek, bardzo próbował wpłynąć koncepcyjnie, ale niestety zarówno ja jak i Decks postawiliśmy na swoim. Chcieliśmy zwykłą ilustrowaną okładkę bez jakichś tam zbędnych historii.

Ile bierzesz za koncert?

Różnie, staramy się utrzymywać jedną stawkę, która jest średnią hiphopową razy dwa.

Dlaczego tyle?

Bo można tyle mieć. To sprawa innych artystów, że zadawalają się tym, co im dają i nie potrafią negocjować. Nie jest łatwo wynegocjować jakąkolwiek stawkę, jeśli dowiadujesz się, że wszyscy biorą minimum, a bilety były po dwie dychy, a na sale wchodzi tysiąc osób, odlicz koszty organizacji, które w Polsce są naprawdę minimalne, dolicz do tego obroty z baru i zobacz ile można zarobić i kto te pieniądze tak naprawdę bierze.

Czy sądzisz, że twoje życie jest kurewskie?

A sądzisz, że o tym jest ten kawałek?

Po części tak.

Że jestem zarówno uczestnikiem, jak i narratorem? Po części tak jest, ale nie wszystko jest o mnie. Głównie, jak się wsłuchasz, to spostrzegasz, że chodzi o tę całą sytuację, kiedy człowiek w pewnym momencie mówi: kurwa mać, pierdolę, to życie jest w ogóle bez sensu, nic mi nie wychodzi, nic mi się nie układa albo nie mam marzeń, nie mogę sobie nawet na nie pozwolić i ogólnie jest chujowo. I tak naprawdę ja nie schlebiam tym ludziom, ani się im nie podlizuję, tylko każę im wyciągnąć konsekwencje, że jeżeli przeklinasz to życie za to, jakie jest, to pomyśl, co zrobić, żeby do tego życia inaczej podejść, inaczej je nazwać i wyciągnąć wnioski, że rzeczywiście siebie możesz za to winić jak ci się życie ułożyło. Bo to nie jest tak do końca, że jak masz przejebane od początku, to nie jesteś w stanie nic z tym zrobić, tylko kiwnąć ręką. Jak ja bym miał tak zrobić, to by mnie już tu dawno nie było. Dlatego "z pętlą na szyi chciałbyś zeskoczyć z krzesła, kozaku presja nie poddawaj się nigdy, choć w plecach widły..." Prosta sprawa. Wielu ludzi popełnia samobójstwa. W tym roku byliśmy na pogrzebie naszego kolegi, który też wybrał samobójczy skok pod pociąg. Myślę, że temat jest bliski i poważny. To nie jest jakiś tam przeboik "hopsa hopsa tralalala", pomimo to, że ten refren jest jakiś tam kontrowersyjny i w ogóle wszyscy nam zarzucają, że ten teledysk jest kontrowersyjny. A czy moje życie jest kurewskie? Nie, na kurwy nie chodzę, uznaję seks bezpłatny, zawsze tak było. Nie prowadzę życia kurwiarza, prowadzę czasem życie nocne, czasem mniej intensywne, czasem bardziej, uprawiam sporty, czytam książki, gram w gry jak każdy dzieciak. No to jest normalne życie - wstaję, ćwiczę, idę po zakupy, idę kurwa na osiedle, jadę czasem do centrum, czasem do marketu. Unikam jakiś tam stereotypowych sytuacji, nie idę za głosem tłumu, mam swój pogląd na świat i to mnie odróżnia, ale nie sprawia, że moje życie jest kurewskie. Owszem, czasami jest i należy je przeklnąć, ale jakby życie widzieć tylko w czarnych kolorach to by było chujowo. Rzeczywistość jest zbyt piękna żeby cały czas nawijać, że jest chujowo skoro łapiesz się co chwile na tym, że może być fajnie i sympatycznie. Tylko trzeba znaleźć to szczęście, a nóż czai się tutaj za zakrętem.

Czy Peja jest człowiekiem sukcesu?

Ja nie wiem, to wam oceniać. Moim sukcesem jest godnie żyć, dla mnie sukces to jest w ogóle żyć w tym dzisiejszym świecie i znaleźć jakieś swoje priorytety, zapewnić sobie i swoim bliskim szczęście, i tak naprawdę zaczynam się zastanawiać czy robienie muzyki jest moim priorytetem. Bo jeśli cały czas robisz muzykę, robisz coś i nie ma cię w domu, to to wszytko działa na ciebie w jakiś pozytywny czy negatywny sposób. Jesteś zestresowany, czy męczy cię to, czy nie masz czasu dla innych i wtedy staje się to wiesz? mniej fajne.

Czyli pasujesz muzycznie?

Nie, tylko trzeba znaleźć na wszystko czas. Dlatego jeżeli płyta, to nie koncerty, jeżeli koncerty, to nie melanże, jeżeli melanże, to nie koncerty i płyta. Jeżeli kobieta, to nie melanże i tak możesz sobie odejmować i dodawać. Ten system poznałem przez jakiś dłuższy czas i mogę się temu przyjrzeć z bliska i wiesz nie chcę gdzieś tam między tym wszystkim lawirować i z czegoś rezygnować. Że ktoś tam dzwoni z telewizji, żebym przyjechał do programu, a program się okazuje talkshow'em i jeszcze siedzę z Chylińską na przykład, o której nic nie wiedziałem, bo mógłbym kurwa siedzieć w ciepłych kapciach i oglądać "Na Wspólnej". Wiesz, są tego dobre strony i te mniej dobre. Ja nie narzekam, ani nie mam pretensjonalnego podejścia do życia, dla mnie ważne jest być szczęśliwym, żyć w spokoju. Stronić od kłopotów, od problemów z prawem, od problemów z frajerami, fałszywymi kurwa kolegami, pseudo ziomami, wyjebusami z branży muzycznej, którzy kurwa robią dziwne miny i robią joł joł kurwa, a pierdolą coś innego.

Ale tego chyba nie jesteś w stanie uniknąć, siedząc w tym wszystkim od lat?

Jestem w stanie. Wbijam chuj w to wszystko, siedzę sobie w domu, siedzę z ziomami na osiedlu, wyjeżdżam sobie za granicę. Spotykam się tylko z sobie znaną ekipą i jest mi z tym dobrze. Nie muszę być częścią czegoś, co komuś się wydaje, że my tworzymy, jakąś zajebistą wspólnotę. Nie ma czegoś takiego i chyba nie będzie. Może w innych wytwórniach jest jakoś inaczej. Ja nie mam wytwórni, jakichś tam ziomów czy coś. Mam wytwórnię robię z nią i daje im materiał. Następną płytę będę dawał może jakimś tam ludziom do dystrybucji i nie będę musiał nagrywać z ludźmi na zasadzie: "cześć cześć, zróbmy razem kawałek, bo tsunami zajebało, bo tak trzeba". Do szczęścia nie jest mi potrzebne ani uśmiechanie się, podawanie sobie ręki, ani picie browarów z kimś kogo nie szanuję ani jako muzyka, ani jako człowieka. Ja generalne zadaję się z niektórymi raperami w porządku. Po prostu z tymi, co chcesz to się kolegujesz, z innymi ci nie pasuje to wypierdalaj i tyle. I nie są mi potrzebne jakieś przypadkowe kurwa z dupy wzięte znajomości. Bo jestem coraz bardziej nieufny i uważam na tym parkiecie towarzyskim jak tańczę, żeby nie upaść na ryj, bo niestety ludzie są coraz bardziej zawistni i fałszywi, chcą być twoimi znajomymi, kolegami, chcą mieć z tego korzyści, że będą sobie dupy ruchać na imprezach jak się ze mną pokażą i tak dalej. Różnie to jest, ja się nie staram łapać paranoi, wiem, komu mogę ufać i to na tyle. Myślę, że wiesz jestem sobie z Decksem, robimy to, co robimy. Nie zawsze dobrze się rozumiemy, ale znajdujemy kompromis. Ja mam swoje życie znacznie może różniące się od niego, ale czasami jest zupełnie na odwrót i byś się nieraz zdziwiła na pewno jak bardzo potrafię być konserwatywny, a wydaje się że jestem jakiś awangardowy, czy w ogóle jakiś nieokreślony. Więc jeszcze raz, tak jak mówię szczęście, znajdować szczęście, piękno we wszystkim, z czym ma się styczność. Jeżeli odnajdujesz piękno w kobiecie no to trzymasz się tego, jeżeli muzyka cię jara to robisz to. Nie ma czegoś takiego jak robienie muzyki codziennie. Ja w to nie wierzę. Jak powiedział Dab: "zdradliwa wena, raz jest, raz jej nie ma". Raz jest fajnie i byś chciała coś zrobić, a nie możesz, bo musisz latać, załatwiać jakieś urzędowe sprawy, biegać jakieś kwity załatwiać komuś kurwa, pieniądze płacić i tak dalej. Czy zupełnie jakieś życiowe rzeczy typu iść do sklepu chleb i pyry kupić. Także trzeba się dostosować i nie należy zmieniać życia radykalnie i jeżeli masz jakiś cel to go kurwa łap i namierzaj i realizuj, a czy coś z tego będzie - wiesz nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Ja nie jestem jakiś pokrzywdzony przez los w związku z tym, że ludzie się na mnie patrzą, bo ja się wtedy też na nich patrzę i basta.

A czy w tym momencie życia byś coś zmienił? Ale takiego poważnego?

Tak, dużo. Ale chyba jak każdy - zrobić wszystko lepiej, nie popełniać tyle błędów. Znaleźć jakąś odskocznię od problemów - niekoniecznie alkohol i narkotyki, jakieś tam perwersje, fetysze i inne takie duperele, tylko wyjechać sobie na wczasy, na jakąś zajebistą wyspę, gdzie jest 30 stopni, nasłonecznić się, żeby nie mieć zimowej depresji i fajnie pograć sobie w cokolwiek, w squosha czy coś, pośmigać na wrotkach. Generalnie rozrywkowy tryb życia, czyli turystyka, hedonizm. Nie jestem człowiekiem, któremu cokolwiek się chce, nie uważam się za jakiegoś absolutnego pracusia, chociaż jestem niesamowicie zadowolony, jeśli ustalę sobie jakiś plan i uda mi się go zrealizować. Chcę dążyć do tego, by być coraz lepszym i może nie mam jakichś wygórowanych ambicji, ale mam jakieś cele i chcę wciąż coś zmieniać. No, nie będę ci mówił, że od razu 'szóstka' w totolotka, bo to każdy by chciał i to jest takie coś odległego. To ja prędzej zarobię ten milion z muzyki (śmiech). Nie jest to jakiś styl bycia mój - pomnażanie pieniędzy i o tym też jest powiedziane - jak mam to dam, przepierdole, zwróci się, nie zwróci. Nie jestem typem jakiegoś tam biznesmena, inwestora czy kogokolwiek. Szanuję zarobione pieniądze, umiem je wydać z głową, coś tam sobie zapewnić. Także wiesz być lepszym, lepszym człowiekiem, więcej miłości się nauczyć, mniej nienawiści, odrzucić wszystko, co złe, chociaż nie można zawsze tłumaczyć, że to są takie czasy, ale nie zawsze odpowiada mi bycie skurwysynem, bo przez to ranię sobie bliskich ludzi i to prowadzi do tego że ja też cierpię. To są te konsekwencje, od których może też bym chciał uciec, czyli generalnie niezależności - i to nie tylko te finansowe. Bo tak naprawdę jak nie było tych pieniędzy, była bieda i było dużo miłości i było fajnie. Było dużo pieniędzy i czasem było bardzo mało miłości, także to wszystko jest bardzo niewymierne i zdradliwe i na pozór nie takie fajne.

Wspomniałeś o kolejnej płycie. Powiesz nam coś więcej na jej temat?

Będzie inna od N.O.J.A, różna. Będzie mówić o innych rzeczach, o jakiejś tam nielojalności, zdradach, niekoniecznie małżeńskich, bardziej o zdradzonych przyjaźniach. Będzie troszkę ulicznych zajawek i może wreszcie będzie komentarz do mojego słynnego procesu i chociaż już są jakieś tam przesłanki na tej płycie. Ja nie chcę mówić, że płyta, którą teraz nagrałem, nie jest uliczna czy jakoś tak - nagrałem płytę, jaką nagrałem. Niektóre rzeczy są mniej aktualne, bo nagrywane były wcześniej. Ale będzie jak będzie. Na pewno w najbliższym czasie nie porwę się na zrobienie dwupłytówki. Zrobię sobie 12 kawałków, łącznie 48 minut na przykład i mam wyjebane.

Jesteś dobrym raperem?

Nie wiem, czy jestem dobrym.. Nie mi to oceniać.

A kto jest dla ciebie dobry?

Są takie zwrotki, których lubię słuchać, są to kawałki PCP na przykład, fajny jest kawałek Ostrego w przedszkolu, jaram się nową Analogią, teraz się jaram takim panem jak The Game od 50 Centa, bo o ile on miał wszelkie predyspozycje do bycia gangsterem, to był za ładny. A ten pan jest odpowiednio spenerzony do tego, jest idealnym kurwa rodzynkiem. Wygląda jakby przed chwilą opuścił blok kurwa "C", tak mi się skojarzył jako taki Mike Tyson rapu. A do tego jest uzdolniony, rewelacyjnie zapierdala po tych wolnych bitach. Dzisiaj sobie pisałem pod jego jakieś tam przewijki. Bo nie piszę pod puste bity, ale to wiesz nie jest tak też, że sobie przekładam to mi się podoba to napisze to samo po polsku wiesz, ale to mnie tak napędza.

Jak czujesz się w roli guru polskiego rapu? Bo tak kreują cię media.

Wiesz co, ja ci powiem tak - nie tytułujcie mnie, bo mi na serio odjebie. Nie stawiajcie mi pomników. Każdy ma być mistrzem w tym, co robi. Ja się też staram, żeby robić to, co robię najlepiej. Ty, ja jestem Rychu Peja, jestem stąd... "jebać kto tutaj jest najważniejszy..."






Copyright © www.PejaSlumsAttack.pl 2006-2015. All rights reserved.
Created by Ka-Design.pl
Google+