Tu znaleźć prace, pouczyłbym się może
Gdybym wiedział, że zarobię na tym, a nie strącę
Bo takie mamy władze i nie poradzę
Sobie z tym na razie, więc puszczam dym
I dalej po projekcie łażę, ze mną jest rym
Ulica i jej brudne tatuaże, utkwiłem w tym
Jestem wydarzeń tutaj kronikarzem
Ty pytasz w czym? a ja Ci mówię
Że w krainie niespełnionych marzeń

Teraz nawinie Gandzior pies uliczny
Przyczajony wróg publiczny
Nasadzony na ten system anemiczny
Krajobraz kraju nie jest śliczny
Obawy, czasem strach paniczny
I pytanie co się stanie jutro?
Czy będę musiał jebnąć komuś ciuchy?
Czy kupie sobie futro?
Przyszłość widzę czarną i okrutną
Minę mam smutną kiedy patrzę na tych ludzi
Kiedy naród się obudzi i spostrzeże
Że politycy to banda złodziei śmierdząca
W chuja mogąca nas robić
Lezącego jest najlepiej dobić
Oni wiedzą jak to robić
Jak się dorobić na wyborcach
Operujecie na niewłaściwych wzorcach
Lepiej przejdźcie się po dworcach
Śpicie na dolcach, a tam ludzie na chodniku
Jeden stoi, kiwa się lecz nie do bitu
Życie zniszczyło gościa od korzeni do sufitu
Bo jak tu przeżyć bez profitu? Bez kitu
Nie każdy może myśleć o dobrym wyniku
W świecie, który sprawia problemów bez liku
Dlatego wciąż dajemy piku liku
na pełnym pyku, na pełnym pyku


Polityka z założenia jest oparta na kłamstwie
Żyjesz w tej szarej warstwie, chcesz polegać na państwie
Jeden człowiek dla nich liczy, wszyscy jesteśmy w kratce
Większość liczy na zyski, większość ma lepkie palce
Ty masz za to więzienie, a on kurwa wakacje, a on kurwa wakacje!

Polityka z założenia jest oparta na kłamstwie
Żyjesz w tej szarej warstwie, chcesz polegać na państwie
Jeden człowiek dla nich liczy, wszyscy jesteśmy w kratce
Większość liczy na zyski, większość ma lepkie palce
Ty masz za to więzienie, a on kurwa wakacje, a on kurwa wakacje!


Mój wzrok nie dosięga tam gdzie politycy kradną
Eksterminują, ludzi pociągają na dno
Lecz tu każda malwersacja jest widoczna, to ulica
Chcesz nas przekręcić to załączy się kurwica
Przyjmujących patrzysz chmara, będę twą zmorą
Sprzedajny polityku skończysz jak Aldo Moro
Na ulicy się zaczęło, wszystko skończy się tutaj
Life is brutal, to pokuta, możesz dostać w ryj z buta
Wszystko to zobaczyć można z bloku, mego okna
Przyjdź do mnie na podwórko, w cztery oczy się spotkaj
Chciałbyś poczuć ten syf? Gwarantuje Ci, że nie
Bieda nie jest ciekawa, trudny dzieciak to wie
Chciałbyś poczym ten lot? Nie sądzę skurwysynu
Wśród szukających dymu, nie wprowadzisz tu reżimu
A ja co dzień widzę ludzi gotowych tutaj umrzeć
A ty w poselskim biurze chlejesz wódę, co za tchórze
Nie chciałbym być w tej skórze choć przez mement
Kiedy ludzie strąca cierpliwość i z zaciśniętą pięścią
Wybiegną na ulice gdzie rozpęta się piekło
Poczujesz ludzki gniew, poczujesz się cienko
Bo to nie ja ich krzywdzę tylko ty, ja wciąż to widzę
Rdzawy smak farby w ustach, to już nie żarty
Jestem otwarty, konfrontacja wciąż anty
Przeciwne politykom wszystkie hip hopowe bandy


Polityka z założenia jest oparta na kłamstwie
Żyjesz w tej szarej warstwie, chcesz polegać na państwie
Jeden człowiek dla nich liczy, wszyscy jesteśmy w kratce
Większość liczy na zyski, większość ma lepkie palce
Ty masz za to więzienie, a on kurwa wakacje, a on kurwa wakacje!

Polityka z założenia jest oparta na kłamstwie
Żyjesz w tej szarej warstwie, chcesz polegać na państwie
Jeden człowiek dla nich liczy, wszyscy jesteśmy w kratce
Większość liczy na zyski, większość ma lepkie palce
Ty masz za to więzienie, a on kurwa wakacje, a on kurwa wakacje!


Kij w mordę kurwom przy rządowym stoliku
Ej polityku, obiecujesz nam, że się poprawi
A jak na razie to nas trawi - prywata i biurokracja
Wykryta kolejna korupcyjna akcja
Jakiś sprzedany przetarg, nasze głosy to narracja
Słowa krytyki dla waszej brudnej polityki
Emeryci i renciści pojechani po całości
Doczekali się nareszcie spokojnej starości
Szkoda tylko, że przy chlebie i zupie na kości
Od wieków nic się nie zmieniło
Troska o własne korzyści dobro narodu przyćmiło
Nie liczycie się w ogóle z szara masą
Dla was się liczą tylko typu z kasą i dziwki z klasą
Pierdole wasze obietnice, wpadnijcie na dzielnice
Nie długo opodatkujecie piaskownice
Byle łatać budżetowa dziurę, którą sami robicie
My na tym bicie bunt wznosimy
Wkurwia mnie to już więc kończymy
Ale jeszcze powrócimy, spokój obraz zakłócimy
NL,B SLU nadchodzimy,
To dla moich wszystkich ziomków i całej rodziny


Polityka z założenia jest oparta na kłamstwie
Żyjesz w tej szarej warstwie, chcesz polegać na państwie
Jeden człowiek dla nich liczy, wszyscy jesteśmy w kratce
Większość liczy na zyski, większość ma lepkie palce
Ty masz za to więzienie, a on kurwa wakacje, a on kurwa wakacje!
Polityka z założenia jest oparta na kłamstwie
Żyjesz w tej szarej warstwie, chcesz polegać na państwie
Jeden człowiek dla nich liczy, wszyscy jesteśmy w kratce
Większość liczy na zyski, większość ma lepkie palce
Ty masz za to więzienie, a on kurwa wakacje, a on kurwa wakacje!


Ja puszczam dym, jestem wydarzeń tutaj kronikarzem
Jak skurwysyn rażą tu w oczy niespełnionych ludzi twarze
Dla mnie to młyn, którego sprawcy podlegają społeczeństwa karze
W końcu zamienię słowo w czyn i wtedy polityku się okaże ha..






Copyright © www.PejaSlumsAttack.pl 2006-2015. All rights reserved.
Created by Ka-Design.pl
Google+