1.Stary wyga rapu wciąż się param tym rzemiosłem
Nadal Charlie Charlie jak u Ani Dąbrowskiej
Nadal jest postęp, bo ja sam odczuwam progres
Nowy rok i nadzieje na najlepszy w życiu okres
Siedzę wygodnie i planuje swoją przyszłość
Pisze tekst o tym jak będzie, a nie o tym jak było
Grzeszne życie się skończyło teraz Richi na powierzchni
Z dala od bezsensu życia codziennego wierz mi
Że się odechciewa bytu, który pozbawia godności
Z dala od złości, próżności i samotności
Ja spragniony tej miłości, bo tak bardzo jej pragnąłem
W hektolitrach Gołdy utopiony tak płynąłem
I sam nie wiem skąd wziąłem tę siłę by się zatrzymać
Widocznie w tym wrażliwcu drzemie nie spożyta siła
Chce żyć bo kocham życie, chociaż chciałem je zrujnować
To wychodzę na powierzchnie z boską pomocą zobacz
Ref. I wychodzę na powierzchnie, bo na dnie nie było nieźle
Chcesz to w syfie grzęźnij, ja ci powiem nie ugrzęznę
Zwykły śmiertelnik, który błądził dziś to pewne
Że wychodzę na powierzchnie i czuje się z tym świetnie
2. I utrzymam się na wieszku, chociaż ciężko być na szczycie
Kariera jest jak stryczek dla tych nie stabilnych, życie
Bo me życie to coś więcej niż nagrywki i koncerty
Moje dupy, moje kace, moje traumy jestem dzielny
'06 Duchowo mocny, za pożycie wielkie dzięki
Nie wiem komu podziękować, że nie wleciał nóż do ręki
Ten co w rapie zdobył wszystko - walczy o swe człowieczeństwo
Czarny pijar to przekleństwo, moje życie szaleństwo
Celem to Poznańskie Księstwo gdzie na jego zapleczach
Rujnowałem sobie życie, ten co z bólu wył, ryczał
Nie chciał żyć mówiąc - nic dobrego mnie nie spotka
Myślał na poważnie o pobycie w ośrodkach
Bo czułem tam od środka, że już gasnę, że odejdę
Potrzebowałem wsparcia gdy tak sam cierpiałem, bejbe
Ref. I wychodzę na powierzchnie, bo na dnie nie było nieźle
Chcesz to w syfie grzęźnij, ja ci powiem nie ugrzęznę
Zwykły śmiertelnik, który błądził dziś to pewne
Że wychodzę na powierzchnie i czuje się z tym świetnie
3. Pijąc sok żurawinowy bez wódki, odganiam smutki
Życie na powierzchni temat piękny to choć nudny
Szaleć na trzeźwo, trzeźwym okiem się przyglądać
Znam radość życia, nadchodzę - pełen spontan
Mroczne czasy na osiedlu, gdzie robiłem z siebie śmiecia
W moim domu wiało chłodem, ja wolałem biuro Miecia
Plotkowali, że odleciał, ja odpowiem - wylądował
W mojej sytuacji każdy by się rozchorował
I pewnie bym żałował, brnął w to bagno tak bez do końca
Bez nadziei na ratunek, tak człowiek zgnoić można
Szczęśliwy człowiek, co w imię miłości doznał
Tyle bólu, upokorzeń, że chciał umrzeć, rozpoznaj
Uroniła byś choć łzę, stojąc tuż przy mojej trumnie?
Często w to wątpiłem, więc wybiera życie skurwiel
Wśród bliskich na powierzchni nie masz o tym pojęcia
sama nie wiesz co tracisz już nie mówię bądź przeklęta
Ref. I wychudzę na powierzchnie, bo na dnie nie było nieźle
Chcesz to w syfie grzęźnij, ja ci powiem nie ugrzęznę
Zwykły śmiertelnik, który błądził dziś to pewne
Że wychodzę na powierzchnie i czuje się z tym świetnie