Peja… Peja…

Bez pierdolenia coś na temat, jak siemasz?
Dla mych ludzi ich ocena jest tu ważna się nie zmienia
Z klatki na ulicę kocham moją dzielnicę
Na niej moment kotwiczę -5' to już styczeń
Wbijam się w kalizmę gaz do dechy i w pizdę
Przeklinam tę zgniliznę, bo mam wysoki standard
Jeszcze wczoraj ten syf to była rzecz ważna
To wszystko co miałem to mój własny półświatek
Gdy chodnik bramy skrawek dziś opływam w dostatek
Minęło parę lat już dostrzegam horyzont
Perspektywy by żyć nie spierdolę tego, przysiądz?
Proste, że mogę, Człowiek! Masz to jak w banku
Gdy bety nie teraz nie ma mowy o manku
Moja wartość nie hajs, choć sram nią dziś często
Nie dziś? Często nadal moja społeczność
W klubach od dymu gęsto, zniknie jedna nocka a wczoraj duża opcja
Dwóch ludobójstwo, na klatkach bezsenny koszmar.
Sztuka przeżycia w mieście od p do n kreska
To moje miasto, to tutaj żyję i mieszkam,
Tu niesprawiedliwość, ludzki dramat i chciwość,
Tu także miłość, tu lojalność, szacunek
P to całe swe życie przeżył na własny rachunek penerski wizerunek
Ale Rychu klasą, lachy widzą, że z kasą więc ciągną za mną sznurem
Jeszcze wczoraj byłem szczurem i żyłem jak szczur, wiecie?
97' w komplecie w tym obskurnym lokalu, czasy sprzed "na legalu"
Pełne bólu i żalu, biedy, skandalu, pierdole to już nie chcę
Zbyt wiele przeszedłem już nie jestem młodzieńcem
Pierdolę to nie chcę.

Tu gdzie każdego dnia życie do przodu gna
Tu gdzie człowiek plus stres jak brat z bratem razem
Gdzie street rap z przekazem, gdzie na twarzy masz skazę
Nieuczciwy skurwysyn nie pozbawił nas marzeń

Tu gdzie każdego dnia życie do przodu gna
Tu gdzie człowiek plus stres jak brat z bratem razem
Gdzie street rap z przekazem, gdzie na twarzy masz skazę
Nieuczciwy skurwysyn nie pozbawił nas marzeń

To drugie wejście bez patentu na patencie
W stylu jakoś to będzie
Za to pewność siebie jest cechą której nie tracę
Bierzcie, bierzcie ja płacę!
Sam wiem co dziś zyskam i dlatego zaznaczę
To szacunek Naszych ludzi więc on dupy nie daję
Robię to co chciałem z różnym skutkiem, nie nawalam
Bo to inni dają ciała podpinają się pod miasto
A dziennikarzyna pisze, że w tym mieście mi za ciasno
A gdy wszystkie światła gasną to sygnał dla nich fiasco
SLU to autocasco choć dba o bezpieczeństwo
W rytmie nie zginę jak ty w piłce słabo średnio
A ja z miną wredną ale za to w samo sedno
Spuszczam ci dziwko kolejny wpierdol trudny wiem jedno
Rzeczywistość trudna, ślę pozdrowienia na CD-ekach do pudła
Co chcesz porównać? koniec z narzekaniem
Całe życie jest wolność i niech tak już zostanie
I to ja jestem draniem will peneros nie casting
Pierdolę Ranking i te power play’e
Z tego się śmieję masz tu autentyk Peję
W drodze po nadzieje na lepsze życie wejdzie
Nie na tej krzywdzie zbrodni przeciw ludzkości
W tym mieście P nie nagra rapu z refrenem Brodki
I słodki sofcik ten syf bez stylu przecież
Nie jesteś z mego miasta jeszcze nie wiesz, nie wiecie?
Nie? To kurwy czego tu chcecie?

Tu gdzie każdego dnia życie do przodu gna
Tu gdzie człowiek plus stres jak brat z bratem razem
Gdzie street rap z przekazem, gdzie na twarzy masz skazę
Nieuczciwy skurwysyn nie pozbawił nas marzeń

Tu gdzie każdego dnia życie do przodu gna
Tu gdzie człowiek plus stres jak brat z bratem razem
Gdzie street rap z przekazem, gdzie na twarzy masz skazę
Nieuczciwy skurwysyn nie pozbawił nas marzeń

Życie jak tatuaże wciąż nowe epizody
Z frajerstwem brak zgody a pies nie człowiek
Nie strzeli Ci w głowę żyję dalej w zgodzie z Bogiem
Za to akcje hardcore'owe bij zabij skurwysyna, odejdź!
Młodych ludzi nie dacie rady zatrzymać
200 koła za życie to zwyczajne kurewstwo
Co by było gdyby każdy mógł bezkarnie zabić dziecko
Wkurwiony przez to staram się jeszcze bardziej
Nienawidzić tych kurew, którymi tak mocno gardzę
Wciąż przeklinam ten syf ten co z życia korzysta,
Pyskaty bohater poznańskiego blokowiska
Nie chce na kompromis przystać to jak samobója strzelić
Chcesz na mnie wpłynąć? mego zdania nie zmienisz,
Nadal głoszę swe rację pieprze izolacje
Przymusowe wakacje? chciałbyś bletwa zasadzkę
Lecz nie tym razem dziwko oto twardy styl życia
Wciąż jestem stąd nie mam nic do ukrycia
nie mam nic do ukrycia…
nie mam nic do ukrycia…
nie mam nic do ukrycia…

Tu gdzie każdego dnia życie do przodu gna
Tu gdzie człowiek plus stres jak brat z bratem razem
Gdzie street rap z przekazem, gdzie na twarzy masz skazę
Nieuczciwy skurwysyn nie pozbawił nas marzeń
Tu gdzie każdego dnia życie do przodu gna
Tu gdzie człowiek plus stres jak brat z bratem razem
Gdzie street rap z przekazem, gdzie na twarzy masz skazę
Nieuczciwy skurwysyn nie pozbawił nas marzeń






Copyright © www.PejaSlumsAttack.pl 2006-2015. All rights reserved.
Created by Ka-Design.pl
Google+