Mógłbym dziś zawalić wszystko ot tak kupić w sklepie czystą,
W oka mgnieniu upaść nisko, szybko zmienić rzeczywistość
Nie stać mnie na taki wyskok, bo cena zbyt wysoka,
Zbyt często przychodziło płacić życiem – życia szkoda!
Dziś tylko dodam obyś bracie nie żałował
Ja ci mówię weź się w garść chwytaj dzień a nie za towar,
Dziś pod perkę trzeźwe słowa biegle rzucam na pętle,
Dziś nie czuję zaciśniętej na karku liny pięknie,
Mam to co bezcenne dar życia radość we mnie,
Bo doceniam fakt istnienia i tworzenia codziennie,
Chociaż różne pomysły przychodziły mi do głowy
Na przykład chlanie wódy w ilościach przemysłowych
Potem na treningach poty, wieczne wyrzuty, czopy,
Przez bal znowu kłopoty przejebałem parę złotych,
Że w ogóle jestem zdrowy to na cud zakrawa bracie,
Wciąż wierzyłem, że bez szwanku wyjdę z lotu Kamikadze,
Opcja zapić się na śmierć przestała mi się podobać
Mówili zrzygaj się uduś skonaj niczym John Bolan!
Byłem pewien nie pokona mnie zgubny nałóg bracie,
Te wyniszczające kace ryły beret też to znacie?
Gdy ktoś na ulicy beszta jak Chizzy pijana bestia,
I tak slalomy napieprza w stylu Georgiego Besta
Już przestałem się bać inni w strachu dają w Gaz
Tchórz umiera tysiąc razy za to kozak tylko raz,






Copyright © www.PejaSlumsAttack.pl 2006-2015. All rights reserved.
Created by Ka-Design.pl
Google+